Aktualności

Szkoda by nie zrzucić bomb

Rozproszone oddziały znowu wycofują się ku Wiśle, przenikają przez lasy. Znowu wrzesień. Bomby. Ułańska szarża. Na wszystko patrzy się i cieszy cztery tysiące osób.

Tak to wymyślił Krzysztof Dyk. Od dwunastego roku życia jeździ konno, wszystko za sprawą dziadka. Pierwszym jego instruktorem był Stanisław Duszyński, przedwojenny oficer konnej artylerii. Więc Krzysztofowi jazda wierzchem zawsze kojarzyła się z ułańskim mundurem, szermierką i wojskowym szykiem. Wstąpił do Szwadronu Niepołomice, który kultywuje tradycje przedwojennego 8. Pułku Ułanów Księcia Józefa Poniatowskiego. A potem na nowo rozpętał wojnę.

– W pracy zawodowej jestem instruktorem jazdy konnej, codziennie się stykam z ludźmi, których pasjonują konie. Szczególną grupę stanowią ułani z Krakowa, Warszawy, Tomaszowa Lubelskiego, Krosna, Jasła. Są zafascynowani tradycją polskiej kawalerii i polskiej historii –mówi Krzysztof Dyk. Zaczęło się od tego, że prowadził własną stajnię w Ostrowcu. Potem przeniósł się do Bałtowa, gdzie zaczęli ściągać na manewry ułani ze Szwadronu Niepołomice, rycerze Chorągwi Sandomierskiej i członkowie stowarzyszeń zajmujących się rekonstrukcją historycznych wydarzeń militarnych.

– Chciałem wykorzystać ich obecność – wspomina Dyk – skoro już przyjechali, to czemu nie mieliby pokazać jak się musztruje? Ale skończyło się na II wojnie światowej – ze spotkań zrodził się Bałtowski Wrzesień, plenerowa rekonstrukcja wydarzeń z 1939 roku. Tu, na skraju Puszczy Iłżeckiej rozgrywały się ostatnie epizody jednej w największej bitew Września. Rozproszone i wycofujące się ku Wiśle oddziały, przenikały przez lasy, znacząc szlak zakopaną bronią. Tylko ataków ułanów na czołgi nie było.

Krzysztof Dyk: – Chcemy burzyć mity, jakoby durni Polacy, jak to pokazywały niemieckie kroniki filmowe, atakowali z szablami czołgi. Polska kawaleria w okresie II wojny światowej walczyła pieszo, a przemieszczała się konno. Podczas kampanii wrześniowej zdołaliśmy wystawić 40 pułków kawalerii, które najlepiej spisywały się spośród wszystkich formacji, czego najlepszym przykładem jest słynna bitwa pod Mokrą, w której ułani zniszczyli celnym ogniem armatek przeciwpancernych kilkadziesiąt niemieckich czołgów.

W inscenizacji biorą udział m.in miejscowi pracownicy gastronomi Jura Parku. Odtwarzają sceny potyczek, nalotów, bitew, szarż. Są autentyczne mundury, uzbrojenie, pirotechnika i scenariusz.

– Dla wielu z nas to coś więcej niż hobby. To profesjonalnie podtrzymywana tradycja, która ma dziś miejsce nie tylko na manewrach ale i na planach filmowych. Gdy trzeba nakręcić sceny z udziałem kawalerii, to zawsze jesteśmy zapraszani – mówi Krzysztof Dyk.

Największym problemem jest logistyka. – Dziesiątki ludzi i koni przyjeżdża z całej Polski. A sprzęt, który z racji wieku ma swoje prawa i potrafi zawieść? To wszystko musi zdążyć na czas. Tak, jak na froncie, wszystkie elementy muszą zagrać, by można było odnieść militarny, no a w naszym przypadku to raczej wizualny sukces.

Bałtowski Wrzesień miał dwie edycje. Ostatnia przyciągnęła na łąki między Bałtowem a Skarbką 4 tysiące widzów.

– Trzeba by tylko jeszcze – tłumaczy Krzysztof Dyk – dotrzeć do nauczycieli historii, WOS-u, żeby przyciągnąć młodzież na darmową lekcję, bo 90% widzów stanowili dorośli.

Brakuje też pieniędzy. Gdyby było więcej, można byłoby ściągnąć wozy bojowe. – Zawsze trudnym momentem jest chwila, gdy podliczamy koszty i stawiamy pytanie, czy starczy zgromadzonych pieniędzy – dodaje.

W trakcie wojny jest też obawa o ludzi, bo szarżująca w sile pięćdziesięciu koni kawaleria to masa trudna do zatrzymania. Trzeba też pilnować, żeby wszystko wybuchało o czasie. – Spóźniony, czy przyspieszony wybuch, jeśli zaistniałby zbyt blisko uczestników inscenizacji, mógł kogoś ogłuszyć – tłumaczy Krzysztof Dyk. Przed ostatnim Wrześniem niepewnością
straszyła pogoda. Po raz pierwszy nad Bałtowem miał pojawić się zrzucający bomby samolot. Pogoda mogła wszystko popsuć, a szkoda by nie zrzucić bomb.

Reportaż o Baltowskim Wrzesniu  jest częścią publikacji Aktywne Społeczności. Zmiana Społeczna. Katalog Praktyk, tom II wydanej przez Centrum Wspierania Aktywności Lokalnej CAL. To zestaw ponad 30 inspirujących mini-reportaży o tym jak lokalne społeczności potrafią brać sprawy w swoje ręce.

Mieszkańcy, którzy społecznie wydają lokalną gazetę, seniorki, które spotykają się w miejskim parku, by razem tańczyć, uczniowie, którzy tworzą grę planszową na temat miasta, w którym żyją – te i wiele innych historii można przeczytać w najnowszym Katalogu Praktyk Aktywnych Społeczności. Historie są bardzo różne, ale każda z nich pokazuje w jaki sposób grupy i społeczności potrafią odkryć drzemiącą w nich energię i wpływać na otaczającą ich lokalną rzeczywistość.
 

Opowieści zostały zebrane przez doświadczonych animatorów Centrum Wspierania Aktywności Lokalnej CAL, którzy działają w każdym województwie i poszukują przykładów „aktywnych społeczności”. Towarzyszą im przez kilka miesięcy, poznają sposoby działania. Celem jest zrozumienie i opisanie „praktyki społecznej”, a także dostarczenie metodycznie podbudowanej wiedzy o tym, jak dalej rozwijać projekt lokalnych zmian.
 

Do pobrania
Aktywne Społeczności. Zmiana Społeczna. Katalog Praktyk, tom II

Publikacja została wydana w ramach projektu “Tworzenie i Rozwijanie standardów usług pomocy i integracji społecznej” . Projekt jest współfinansowany przez Unię Europejską w ramach Europejskiego Funduszu Społecznego.

Zapraszamy do dołączenia do listy subskrybentów Newslettera CAL. Chcesz, aby prosto na Twoją skrzynkę emailową trafiały aktualne informacje związane z Centrum Wspierania Aktywności Loklanej CAL? Już dziś dołącz do grupy odbiorców newslettera. Wystarczy wypełnić krótki formularz znajdujący się na www.cal.org.pl pod mapą CAL.