Aktualności

Wszystko można, tylko trzeba chcieć

Zauważyłam, że w każdym człowieku jest potencjał. Świadomość tego dodaje mi skrzydeł, mówi Maryla Busłowska z Miejskiego Ośrodka Pomocy Społecznej w Łapach w rozmowie z Moniką Makowiecką.

Monika Makowiecka: Marylko, jesteś zatrudniona na stanowisku organizatora społeczności lokalnej, jakie zadania wchodzą w zakres Twoich obowiązków?

Maryla Busłowska: Jest ich wiele, przytoczę tutaj kilka z nich, przede wszystkim diagnozowanie potrzeb i problemów społeczności, uaktualnianie map zasobów i potrzeb, pisanie projektów socjalnych, animacja, budowanie sieci współpracy, praca z grupami. Wiadomym jest, że konieczna jest znajomość i stosowanie przepisów prawnych oraz prowadzenie dokumentacji, a także stałe współdziałanie z innymi pracownikami Ośrodka. A także, mobilizowanie ludzi do działania, organizowanie ruchów samopomocowych i obywatelskich, promowanie działań wolontarystycznych, koordynowanie klubu wolontariusza, inicjowanie lokalnych akcji i wydarzeń, wyszukiwanie liderów, oraz aktywizowanie i angażowanie społeczności lokalnej, i to jest to co mi się najbardziej podoba.

Które z tych zadań są dla Ciebie kluczowymi w pracy organizatora?

Myślę, że najważniejsze jest aktywizowanie mieszkańców zagrożonych wykluczeniem społecznym, a także diagnoza, rozpoznawanie zasobów ludzkich, rozpoznawanie i wykorzystywanie potencjału społeczności lokalnej. Bardzo potrzebne jest także organizowanie sieci współpracy i działań w partnerstwie.

Z wykształcenia jesteś pracownikiem socjalnym, ale nie wykonywałaś tego zawodu, przed udziałem w projekcie byłaś zatrudniona na stanowisku kasjera. Czy szkolenie: Środowiskowa praca socjalna/Organizowanie społeczności lokalnej przygotowało Cię do pracy metodą OSL?

Tak, bardzo, poznałam metodę pracy, usłyszałam przykłady praktyk realizowanych w innych społecznościach, otrzymałam materiały edukacyjne. Szkolenie rozjaśniło mi wyobrażenie o pracy metodą środowiskową, rozwinęło moją wiedzę i umiejętności. Doceniam również ludzi, których tam poznałam, doświadczenia, którymi się wymienialiśmy. Ja do tej pory wszystko to wykorzystuję w swojej pracy. Udział w szkoleniu, to był główny motor napędzający mnie do działania.

Od ponad roku pracujesz w społeczności osiedla Osse w Łapach, co skłoniło Ciebie do podjęcia działań właśnie w tej społeczności?

Diagnoza, którą wykonałyśmy z Kasią Żukowską Koc. Wynikło z niej, że mieszka tam dużo osób, które straciły pracę, są nieaktywne, niechętne do współpracy. Jest to trudna społeczność. Ludzie borykają się z problemem ubóstwa, nałogów, są częste interwencje policji. Młodzież nie ma poczucia bezpieczeństwa w domu, dlatego znajdują sobie „rozrywkę”, typu wyłączanie prądu w transformatorze, co może skończyć się tragedią. Budynki, w których mieszkają są w bardzo złym stanie, ludzie nie czują przynależności do miejsca zamieszkania i nie dbają o swoje otoczenie.

Jakie działania podjęliście?

Odbyło się kilka spotkań partnerskich i obywatelskich, w efekcie dyskusji i współpracy powstała świetlica środowiskowa. Są w niej prowadzone zajęcia, dzieci odrabiają lekcje, mają możliwość rozwijania zainteresowań. Ale to nie wszystko, pracujemy z kobietami. Mówiły nam, że czują się osamotnione, niepotrzebne, pozostawione same sobie, a przecież są jeszcze w młodym wieku 40+, mówiły, że chciałyby podnosić swoje umiejętności, kwalifikacje, na przykład kulinarne czy opiekuńcze. Z ich inicjatywy napisałyśmy projekt pod nazwą „Czas na kobiety”, czekamy na ocenę merytoryczną, jesteśmy dobrej myśli, mamy nadzieję, że podjęte plany się powiodą.

Inną potrzebą zgłoszoną przez mieszkańców była poprawa stanu i estetyki domów kolejowych. Są one w bardzo złym stanie, a mieszkańcy są postrzegani jako mieszkający w slumsach, osoby z problemami. Nawiązałyśmy kontakt ze spółdzielnią mieszkaniową, otrzymałyśmy deklarację współpracy. Remontu podejmą się sami mieszkańcy, a materiały zostaną przekazane przez spółdzielnię. Niestety niesprzyjająca pogoda wstrzymuje zaplanowane prace. Mieszkańcy wspólnymi siłami będą dbać o środowisko wokół siebie. Zaczynamy od jednego domu, dalsze prace będą uzależnione od zaangażowania mieszkańców.

Ale Twoja aktywność, jako organizatora nie ogranicza się do jednej społeczności lokalnej, prowadzisz młodzieżowy wolontariat oraz pracujesz z grupami seniorów, jak godzisz te wszystkie zadania?

To nie jest do pogodzenia lub nie, te rzeczy po prostu się mocno uzupełniają. Wolontariat i Klub Seniora mocno wspierają swoje działania, wolontariusze nakręcają seniorów, a seniorzy wolontariuszy. Współpracują ze sobą, my jako ośrodek jesteśmy tylko od tego aby wysłuchać ich propozycji, przedyskutować zgłaszane pomysły i wspierać jak zachodzi potrzeba. Dla mnie to jest coś wspaniałego.

Co skłoniło Cię do pracy z seniorami?

Tak naprawdę obserwacja i rozmowa, widziałam jak przychodzili do ośrodka ludzie starsi. Z rozmów z nimi wynikało, że czują się samotni, ale i chętni do zrobienia czegoś, do działania. Byli zniechęceni, że nikt w nich tak naprawdę nie wierzy, nie potrzebuje. Na jednym ze spotkań z wolontariuszami rozmawialiśmy o seniorach, o ich potrzebach i klubach skupiających osoby starsze. Młodzież podchwyciła ten temat, mówili, że mają dziadków, babcie, którzy również nie mają co ze sobą zrobić, siedzą na ławeczkach przed domami lub w przychodniach zdrowia i marnują swój czas. A mają potencjał, sami mówią, że mają czas, chcieliby coś robić, ale nie mają pomysłu na siebie. Postanowiliśmy wyciągnąć do nich rękę, obecnie wielu dziadków i wiele babć naszych wolontariuszy jest uczestnikami klubu seniora.

Jak to się stało, że wolontariusze utworzyli Klub Seniora?

Na jednym ze szkoleń, wolontariusze zostali przygotowani do utworzenia i poprowadzenia klubu seniora. Uznali, że jest to coś co chcą robić, w czym widzą sens. Potem wspólnie z nimi przygotowaliśmy projekt pod nazwą „Po drugiej stronie tęczy” i pozyskaliśmy środki na wsparcie osób starszych. Jest obecnie realizowany, uczestniczy w nim 40 seniorów.

Jakie zadania są realizowane w tym projekcie?

Wolontariusze prowadzą zajęcia z seniorami o różnej tematyce, o nowoczesnej technologii cyfrowej, uczą obsługi komputera, Internetu, telefonów komórkowych, aparatów fotograficznych, czyli sprzętu, którego obsługa sprawia osobom starszym trudność. Wolontariusze biorą udział w zajęciach fotografii, gdzie pod okiem profesjonalnego instruktora, uczą się robić zdjęcia, umiejętność tą wykorzystują fotografując seniorów. Wykonane zdjęcia zostaną umieszczone w kalendarzu oraz powstanie z nich wystawa. Seniorzy korzystają również z porad psychologa, kosmetyczki, a także chodzą do kina, teatru, byli również na czterodniowej wycieczce w m.in. Zakopanem i Wadowicach.

Co seniorzy mówią o swoim udziale w projekcie?

Jedna z seniorek powiedziała, że dzięki udziałowi ”zupełnie ozdrowiała, lepiej się czuje”, inna „wie pani co pani Marylko, mnie całe życie nogi bolały, puchły, a ja pół nocy przetańczyłam i żadnej opuchlizny ani żadnego bólu, dosłownie jakby mi 20 lat ubyło”. Jeden z seniorów powiedział ,że była to wycieczka jego życia, aż nam się łzy zakręciły, gdy to usłyszałyśmy. Ja ze spotkań wychodzę po prostu pozytywnie naładowana, słysząc dobre opinie o zajęciach i widząc jak mocno angażują się seniorzy.

Projekt kończy się w czerwcu, jak seniorzy reagują co mówią.

Chcą nadal się spotykać i działać, niedawno usłyszałam „wie pani co, projekt się kończy, ale my możemy dopłacać aby dalej się spotykać w Klubie Seniora”. Dla takich słów watro pracować.

Jaki korzyści płyną ze wspólnych spotkań seniorów i młodzieży?

Przede wszystkim to świetna okazja do wymiany doświadczeń, seniorzy opowiadają o historii z kolei wolontariusze mówią z czym mają problem, czego nie rozumieją, szczególnie jeśli chodzi o wydarzenia historyczne. Między sobą wymieniają się dobrymi radami, przepisami, prowadza rozmowy o filmach, serialach. Niektórzy seniorzy zainteresowali się wolontariatem, przeszli szkolenie z tego zakresu, odwiedzali chorych w szpitalu. Już trzy z pań podjęły decyzję, że jest to coś co chcą robić. Czują się potrzebne, chcą być angażowane, to jest wielka zmiana i duża nasza radość.

Na jakie przeszkody, trudności czy też ograniczenia napotykałaś pracując ze społecznością Łap OSSE oraz grupami wolontariuszy i seniorów?

Na początku miałam obawy czy dam radę. Gdy rozpoczynałam pracę na Osse trudno było zaprosić mieszkańców na spotkania, pomimo ich promowania, ogłaszania za pośrednictwem parafii frekwencja była bardzo niska, to podcinało skrzydła, myśleliśmy że to my chcemy a nie mieszkańcy. Ale nie poddawałyśmy się, spotykałam się z osobami korzystającymi ze wsparcia ośrodka, mówiłam po co organizujemy spotkania, że zapraszamy do rozmowy, próbowałam zaciekawiać, i ze spotkania na spotkanie przychodziło coraz więcej ludzi. Mówili czego potrzebują, co by chcieli i jak by chcieli zmieniać swoje otoczenie, rozwiązywać problemy, wtedy pojawiły się pomysły na odnowienie klatek i podnoszenie kwalifikacji.

Natomiast w pracy z seniorami trudność stanowiły warunki lokalowe, nie mamy sali, w której moglibyśmy wszyscy się spotkać j jeszcze prowadzić zajęcia wymagające większej przestrzeni. Trudno jest pracować jednocześnie z 40 osobową grupą, dlatego część spotkań odbywa się w dwóch grupach, spotykamy się w starym budynku ośrodka na próbach dwóch przedstawień, które obecnie przygotowujemy. Jest ogromne zainteresowanie udziałem, do tego stopnia, i tutaj zdradzę trochę szczegółów, że w naszej bajce Kopciuszek będzie miał nie dwie, ale co najmniej cztery siostry. Odbywają się również wspólne spotkania, ponieważ seniorzy zgłaszają pomysły na różne spotkania tematyczne, na przykład z policjantem, lekarzem a także wigilię.

Kto Cię wspiera realizacji zadań?

Bardzo przychylna jest nasza Pani Dyrektor Małgorzata Wasilewska, mówi: róbcie, działajcie, fanie, że to się rozkręca. Również osobą od, której otrzymuję wsparcie jest Kasia Żukowska – Koc, pomaga mi w planowaniu, organizowaniu działań czy też pisaniu projektów. Zawsze gdy o coś poproszę, pomagają mi także inni pracownicy Ośrodka. Poza tym współpracuję z mieszkańcami, partnerami z osiedla Osse, ze szkół, instytucji ale także lokalnego biznesu, dostrzegam dużą chęć wsparcia i potrzebę wspólnego działania.

A jak praca metodą OSL zmieniła Twoje postrzeganie ludzi, społeczności, występujących w nich problemów?

Zauważyłam, że w każdym człowieku jest potencjał, że czasami wydaje się, że nie z każdym można współpracować, a okazuje się, że osoba ta ma wielką wartość. Świadomość tego dodaje mi skrzydeł. Zauważyłam, że w społeczności jednostka to nie wszystko, że ważne są grupy, które mogą pobudzić do działania całą resztę. Nie myślałam wcześniej, że praca metodą OSL może mieć taki sens i taką siłę, i że nawet tak bierne środowiska można ożywić. Przecież jeszcze rok temu nie było ani Klubu Seniora, ani Klubu Wolontariusza. A teraz spotykamy się ze słowami już zaangażowanych, że trzeba kontynuować to co zostało zapoczątkowane, ale i realizować nowe działania, pisać nowe projekty i zapraszać do nic innych. Praca daje mi wielką radość, czasem się tylko zastanawiam, po co siedziałam w kasie tyle lat, ha, ha, ha. Cieszę się, że dostałam szansę pracy jako organizator i staram się ją dobrze wykorzystać. I chciałabym, żeby z mojej pracy płynęły korzyści dla innych.

Polecasz pracę metodą OSL, bo…

Bo jest to coś naj, naj, najwspanialszego, cudownie, że ją odkryto. Niech dalej będzie promowana, nich ludzie jeżdżą na szkolenia, korzystają z nich, a że warto, działania społeczności Osse, wolontariuszy i seniorów oraz ja sama, jestem tego najlepszym dowodem. Praca ta oddziałuje nie tylko na ludzi , z którymi pracuję i na mnie, ale także na moją rodzinę, mój syn jest w gimnazjum i już jest wolontariuszem, wciągnął już dwoje ludzi, a córeczka 11 letnia już nie może się doczekać kiedy będzie. Ale najszczęśliwsza jest moja mama, która jest członkiem klubu seniora. Śmiejemy się ,gdy umawia się z koleżankami, to najpierw patrzy w kalendarz, czy aby nie ma zajęć w grupie, bo nie może, a raczej nie chce żadnego z nich opuścić.

Gdybyś miała podpowiedzieć zainteresowanym metodą OSL, na co powinni zwrócić szczególną uwagę przygotowując się do pracy metodę OSL?

Przede wszystkim, powinni potrafić rozmawiać i pracować z ludźmi, wyłapywać ich potencjał, wyszukiwać liderów, osób, które chcą coś zrobić, ale może nie potrafią wybić się. Trzeba im pokazać, że można, pobudzać do działania, angażować i wzmacniać. Wszystko można, tylko trzeba chcieć.

Dziękuję bardzo za rozmowę.

Maryla Busłowska – organizatorka społeczności lokalnej w Miejskim Ośrodku Pomocy Społecznej w Łapach. W pomocy społecznej pracuje od 17 lat, w tym na stanowisku opiekunki oraz inspektora d/s obsługi kasy. Mówi, że bardzo lubi swoją pracę i ludzi z którymi pracuje. Uważa się za istotę stadną, i w samotności czuje się nieszczęśliwą. Cieszy Ją gdy coś się dzieje, lubi sporty ekstremalne, marzy o skoku na bungee. Od marca 2011 roku do listopada 2012 roku uczestniczyła w pilotażowej fazie wdrażania modelu OSL w ramach projektu “Tworzenie i rozwijanie standardów usług pomocy i integracji społecznej”.