Aktualności

Partnerstwa lokalne: Gdzie bywała Czarna Mańka?

Jak tu było? – Była wielka górka na wybiegu przedszkola przy Zakrzewskiej, która w rezultacie zawsze okazywała się śpiącą ośmiornicą. Pamiętam też smak parówek, które mama kupowała w mięsnym na Stępińskiej – przypomina sobie Karolina Witkowska z partnerstwa „Moje Sielce”.

– Ja miałam babcię na Czerniakowie, po drugiej stronie Czerniakowskiej. Ale często wybierałyśmy się z nią na Sielce po wodę oligoceńską. Potem zamieszkałam w mieszkaniu po babci. Moją sąsiadką była 90-latka, która dużo opowiadała mi o Sielcach przedwojennych. O czasach, gdy mieszkali tu Żydzi eksperymentatorzy, a jeden z nich próbował zrobić tu drugi Milanówek, sadząc drzewa morwowe. Nie przyjęły się. Opowiadała też o Sielcach powstańczych, powojennych, o Kieślowskim, Grzesiuku, ojcu Zbyszka Cybulskiego, którzy tu mieszkali. A potem sama zaczęłam Sielce odkrywać – opowiada Agnieszka Putkiewicz, mieszkanka Sielc.

– Ja mieszkam na Sielcach od dziecka. Uwielbiam budynki z lat pięćdziesiątych, klasyczną linię, czerwone dachówki. Z okna mam widok na wysokości dachów i kominów. Podoba mi się w Sielcach zieleń na podwórkach, drzewa, krzaki, skwery. Są zaniedbane, ale są – dodaje Karolina Witkowska

– Zdarzają się też smutne chwile. Jak ta kiedy w drodze po bułki na naszej klatce natknęliśmy się z synkiem o poranku na ciało syna pana Sylwka, założyciela Kapeli Czerniakowskiej, który też grał w Kapeli. Mieszkał z żoną i dziećmi parę pięter nad nami. Na mszy za niego, w kościele św. Stefana, koledzy z Kapeli pięknie grali, w czasie mszy puszczony był film o młodości zmarłego, a w tle przewijały się Sielce – mówi Agnieszka Putkiewicz.
***

Jak jest? Agnieszka Putkiewicz, sielczanka: – Lata lecą. Dawna „Sielanka”, którą rozsławiła legendarna Czarna Mańka, to teraz „Karczma Słupska”. A dawny dom poprawczy dla niegrzecznych dzieciaków, to wydział resocjalizacji UW. Dawny spacerniak młodych z poprawczaka jest dziedzińcem wewnętrznym. Wszystko się zmienia. Szkoda tylko, że nie ma zmian oddolnych, takich z inicjatywy mieszkańców. Odnowiono jeden skwer, ale nazwano go „Chorwacki”, mimo, że mieszkańcy chcieli żeby był to „skwer Grzesiuka”. Pojawiają się apartamentowce, wprowadzają się młodzi. To dobrze. Tylko co dalej? Przez chwilę istniał klub „8 dzień tygodnia”. Jedyne miejsce do spotkań, wydarzeń kulturalnych, ale został zamknięty.

Mieszkańcy Sielc postanowili więc Sielce sami rozruszać.Pomysł wyszedł, nie jak zwykle to bywa, od organizacji pozarządowych,ale od dzielnicy Mokotów. To urząd zgłosił się do stowarzyszenia BORIS, które wspiera budowanie sieci lokalnych partnerstw na Mazowszu.

– Mój dyplom na ASP dotyczył relacji sąsiedzkich, a zdjęcia do niego wykonywałam na Sielcach. Kiedy dowiedziałam się, że mogę zaangażować się w działania na rzecz dzielnicy, zgłosiłam się do Partnerstwa. Zajęłam się projektowaniem plakatów, a później razem z Maćkiem Łepkowskim poprowadziłam warsztaty dla dzieci o przestrzeni publicznej – opowiada Karolina Witowska z partnerstwa „Moje Sielce”.

Dziś partnerstwo skupia ponad 30 instytucji i komórek lokalnego biznesu. Magdalena Magda z Fundacji Pro Bono PL mówi, że to wszystko się udało, bo działają jako lider mnogi, wszyscy szefują w jednej drużynie: straż miejska, Świetlica Dziadka Lisieckiego z Jolantą Niewiadomską, Tomasz Kot, były biznesmen, a teraz prezes stowarzyszenia Integracja, Magda Bartnik, redaktorka portalu mojesielce.pl, instruktorzy Milena Jaworska, Maciek Łepkowski, Karolina Witkowska. Magdalena Magda na początku sama nie wierzyła w złamanie stereotypu:
– Na starcie zawsze jest nieufność. My, pozarządówka, sektor publiczny i sektor biznesowy.
– No i od czego zacząć? Tyle tu jest do zrobienia. – zastanawiali się na początku. Przygotowali mapę potrzeb mieszkańców. Teraz wszyscy ich znają, nawet promować się specjalnie nie muszą.
– To ten pan, co działa – mówią dzieciaki, gdy mijają na ulicy Maćka.

11 czerwca na skwerze między Zakrzewską i Iwicką „Moje Sielce” zorganizowały drugi Sielecki Festyn Sąsiedzki. Był kiermasz, można było kupić wyroby ceramiczne, drewniane zabawki, były warsztaty kaligraficzne, chodzenie na szczudłach, charakteryzacja, Sieleckie Kino Trzepakowe, tworzenie makiety idealnej dzielnicy i koncert z przedwojennym repertuarem w wykonaniu Kapeli Czerniakowskiej. A na koniec dancing na Sielcach, pod gołym niebem z podestem, lampionami, balonami. Wszystko retro. Panie w odświętnych sukienkach, panowie w garniturach, młodzież na swobodnie. Razem, do jednych taktów.

Jeśli nawet wymyślą jakieś zajęcia, a na Sielcach nie ma nikogo, kto umiał by je poprowadzić, ściągają go z innej dzielnicy. Tak było z Jackiem Wiśnickim, który poprowadził warsztaty filmowe z dzieciakami, kręcąc z nimi film o kosmitach. – Nie ważne skąd jesteś. Jeśli chcesz z nami coś robić, nie musisz tu mieszkać, ani pracować. Możesz być z Sielcami związany, możesz mieć tu kogoś z rodziny, interesować się ich historią, albo nie wiedzieć o nich nic, ale jak chcesz działać, to super – mówi Magdalena Magda. Ale dodaje: – Szkoda tylko, że zazwyczaj, jeśli zapytasz kogokolwiek, gdzie są Sielce, usłyszysz: nie wiem. Im chodziło o to, by mieszkańcy, zwłaszcza młodzi zapytani skąd pochodzą odpowiadali: z Sielc
Magdalena Magda: – Najtrudniejsze było przełamanie początkowej pasywności dzieciaków. Wynieśli to, niestety, z domu. A nagle pojawiamy się my i próbujemy odciągnąć od palenia papierosa w bramie, plątania się między blokami.

Były momenty kryzysowe: – Wychodzimy z siebie, wymyślamy nie wiadomo jak oryginalne scenariusze warsztatów, a na zajęciach pojawia się trójka znudzonych dzieciaków – opowiada Magdalena. Dopiero potem zadziałała poczta pantoflowa: – Chodź, super było, malowaliśmy z panią Karoliną kamyki na srebrno.

Sala zaczęła się zapełniać. Tak przełamali niechęć. I może dzięki temu, Sielce będą trochę bardziej sieleckie.

Opowiada Agnieszka Putkiewicz, mieszkanka Sielc: – Zamieszkałam tu 10 lat temu, zaraz po ślubie. Z roku na rok, czuję się mocniej z Sielcami zżyta. Wsiąkam w to miejsce. Tu moje dzieci robiły pierwsze kroki. Starszy synek chodzi do przedszkola, a ja z młodszą córeczką drepczemy po Łazienkach, jak kiedyś chodziłam z moją babcią z Sielc.

Opisana historia jest częścią publikacji Aktywne Społeczności. Zmiana Społeczna. Katalog Praktyk, tom II wydanej przez Centrum Wspierania Aktywności Lokalnej CAL. To zestaw ponad 30 inspirujących mini-reportaży o tym jak lokalne społeczności potrafią brać sprawy w swoje ręce.

Mieszkańcy, którzy społecznie wydają lokalną gazetę, seniorki, które spotykają się w miejskim parku, by razem tańczyć, uczniowie, którzy tworzą grę planszową na temat miasta, w którym żyją – te i wiele innych historii można przeczytać w najnowszym Katalogu Praktyk Aktywnych Społeczności. Historie są bardzo różne, ale każda z nich pokazuje w jaki sposób grupy i społeczności potrafią odkryć drzemiącą w nich energię i wpływać na otaczającą ich lokalną rzeczywistość.

Opowieści zostały zebrane przez doświadczonych animatorów Centrum Wspierania Aktywności Lokalnej CAL, którzy działają w każdym województwie i poszukują przykładów „aktywnych społeczności”. Towarzyszą im przez kilka miesięcy, poznają sposoby działania. Celem jest zrozumienie i opisanie „praktyki społecznej”, a także dostarczenie metodycznie podbudowanej wiedzy o tym, jak dalej rozwijać projekt lokalnych zmian.

Do pobrania:

Aktywne Społeczności. Zmiana Społeczna. Katalog Praktyk, tom II

Publikacja została wydana w ramach projektu “Tworzenie i Rozwijanie standardów usług pomocy i integracji społecznej”. Projekt jest współfinansowany przez Unię Europejską w ramach Europejskiego Funduszu Społecznego.

Patronat medialny nad publikacją objął portal organizacji pozarządowych ngo.pl