Aktualności

Przygoda z organizowaniem społeczności lokalnej

Zwyczajnie spotykamy się, planujemy działania, potem je realizujemy, proces trwa…. Dla mieszkańców jest ważne, że są uczestnikami wydarzeń, które zmieniają na lepsze ich samych i ich otoczenie – mówi Katarzyna Kobiałka z Miejskiego Ośrodka Pomocy Społecznej w Puławach w rozmowie z Moniką Makowiecką.

Monika Makowiecka: Czy organizowanie społeczności lokalne (OSL) może być przygodą dla pracownika socjalnego?
Katarzyna Kobiałka: Zdecydowanie tak, może być przygodą bo otwiera szerokie i nowe perspektywy pracownikom pomocy społecznej. W pracy ze społecznością, organizator społeczności lokalnej może robić niemalże wszystko. Możliwości są nieograniczone.  To nie jest szablon nałożony na pracownika socjalnego, tak jak praca w rejonie. Tutaj jedyną granicą są potrzeby i możliwości społeczności.  Organizator może robić zupełnie niespodziewane rzeczy, z pozoru kompletnie w oderwaniu od obowiązków pracownika pomocy społecznej. Mam tutaj na myśli, na przykład prowadzoną przez nas kampanię społeczną dotyczącą bezpieczeństwa w kontekście bezpańskich psów.

Zatem, jak zaczęła się Twoja przygoda z OSL?
Zupełnie przypadkowo. Zostałam oddelegowana w 2011 roku do pracy w programie aktywności lokalnej. Ośrodek wdrażał PAL po raz pierwszy, dlatego razem z koleżankami zgłosiłam gotowość do udziału w projekcie, wtedy nie do końca miałyśmy pojęcie czego miałybyśmy się uczyć.  Celem zgłoszenia do projektu było pogłębienie wiedzy na temat pracy w społeczności. Zakwalifikowałam się  i tak zaczęła się moja przygoda.

A co sprzyjało rozwojowi Twojej przygody?
Przede wszystkim to, że od początku w społeczności byli liderzy, troje mieszkańców, na których mogłam polegać. Myślę, że dzięki temu nie miałam chwili zwątpienia, zawsze wiedziałam, że jest grupa osób gotowa do działania. Pomocna była także świadomość, że warto inwestować, że nasza wspólna praca nie idzie na marne.

Praca w społeczności, która boryka się z wieloma trudnościami nie należy do najłatwiejszych, z czym musiałaś sobie radzić, jakie napotkałaś przeszkody?
Och, zapominam szybko o złych rzeczach. Początkowo obawiałam się, że praca w Wólce Profeckiej będzie trudna, ponieważ w społeczności brakuje pozytywnych wzorców, że będzie to praca bez perspektyw. Poza tym nie lada problemem było dla mnie budowanie partnerstwa, pierwszy etap, pójście do instytucji, przedstawienie celu i założeń pracy, mapy zasobów i potrzeb. Potem było jeszcze gorzej, trzeba było przygotować pierwsze spotkanie, praca bardzo stresująca, zadanie było trudne. Na szczęście powoli się z nim oswajam, obecnie to już nie jest dla mnie taki wielki problem.

Co pomagało łagodzić pojawiające się trudności?
Myślę, że zdobyte doświadczenie. Ja znam ludzi, oni mnie, obecnie relacje są mniej formalne niż na początku. Czas i prowadzona współpraca pokazały, że nie taki diabeł straszny. Jestem pozytywnie zaskoczona tym, że proces postępuje, zwłaszcza, że jeszcze do niedawna uważałam, że w społecznościach wieloproblemowych, czyli takich jak moja, ta zmiana przychodzi powoli i jest mało widoczna. A jednak, pozory mylą.

W społeczności Wólki Profeckiej pracujesz od kilku lat, jak mieszkańcy przyjęli Ciebie w nowej roli organizatora społeczności lokalnej?
Myślę, że mieszkańcy nie mają do końca świadomości co się dzieje, a ja nie uważam, że trzeba ich bombardować informacjami o projekcie, jego nazwie, organizatorach, zaangażowanych instytucjach itd. Zwyczajnie spotykamy się, planujemy działania, potem je realizujemy, proces trwa niezależnie od mojego uczestnictwa w szkoleniu dot. OSL. Dla mieszkańców jest ważne, że są uczestnikami wydarzeń, które zmieniają na lepsze ich samych i ich otoczenie.

Jesteś  znaną osobą w społeczności, zajmowałaś się i nadal choć już znacznie ograniczonej liczbie rodzin wnioskujesz pomoc finansową, czy miało to  wpływ na podjętą współpracę z mieszkańcami?
Są plusy i minusy. W pewnym sensie ułatwiło to pracę, bo etap zapoznawania się mieliśmy za sobą. Jednak  myślę, że przeważają minusy. Uważam, że relacja, w której zaangażowane są finanse zaburza układ społeczność – organizator. Jeśli mamy atut w formie zasiłku jest nam łatwiej zachęcić ludzi do działania, ale czy o to nam chodzi? Czy chodzi o płacenie za aktywność? W OSL chcemy pracować zarówno z osobami korzystającymi jak i nie korzystającymi z pomocy społecznej, a tutaj podstawą jest wiedza na temat zasad pracy ze społecznością lokalną. Toteż uważam, że w OSL wykorzystywanie narzędzia zasiłku jest raczej nieodpowiednie. Musimy uczyć się pracy środowiskowej bez zastosowania pomocy finansowej, dlatego ja jestem za relacją wydzielenia pomocy finansowej z układu organizowania społeczności lokalnej, żeby to nie był argument na zachętę, karta przetargowa.

Jakie skutki niesie za sobą łączenie zadań organizatora społeczności lokalnej z przyznawaniem pomocy finansowej?
W takiej sytuacji organizator może się spotkać z reakcją ze strony klienta polegającą na uzależnieniu jego aktywności od wysokości otrzymanej pomocy finansowej. Dotychczas nie spotkałam się w mojej pracy z taką sytuacją, ale myślę, że to jest realne. Zwłaszcza w początkowej fazie pracy ze społecznością. Ludzie nie do końca wtedy jeszcze wiedzą, po co organizator – pracownik socjalny się z nimi spotyka, czy po to, żeby przyznać zasiłek, czy żeby zaktywizować? A jeśli aktywizować, to czy w zamian za zasiłek? Obawiam się też tego, że w takiej relacji może częściej dochodzić do sytuacji buntu klienta wobec organizatora, boczenia się na niego,  będącego wyrazem wyłącznie tego że klient ten nie otrzymał pomocy finansowej, jakiej oczekiwał.

W prowadzonej pracy ze społecznością wykorzystujesz różne narzędzia, które z Twojego punktu widzenia są ważne dla rozwoju społeczności lokalnej?
Wszystkie narzędzia są ważne, ale uważam, że wybór jest zależny od społeczności, w której pracujemy. Na przykład w społeczności, w której ja pracuję, obecnie nie do zastosowania jest wolontariat. Natomiast  jest to mój cel na przyszłość.

Co jest przeszkodą w wykorzystywaniu wolontariatu jako narzędzia aktywizującego mieszkańców?
Nie dojrzeli jeszcze do tego, żeby robić coś dla innych. Rozwój społeczności to proces, który dzieli się na etapy.  Teraz jest czas dla nich, robią coś dla siebie i uważam, że to jest naturalne. Potem przyjdzie etap kolejny.  Ale idea samopomocy nie jest im obca, zaczyna się tworzyć grupa samopomocowa. Planowane jest utworzenie grupy edukacyjnej, wykorzystuję również takie narzędzia jak debaty i społecznościowe wydarzenia lokalne.

Od trzech lat pracujesz w społeczności, zaś od 1,5 roku wdrażasz metodę OSL, jakie w związku z tym dostrzegasz zmiany  w swoim warsztacie pracy, kompetencjach, umiejętnościach?
Trudno mi oceniać siebie. Na pewno atutem jest ogromna wiedza nt. metody OSL, myślę, że więcej wiem, niż inni pracownicy. Metodę środowiskową każdy miał na studiach, ale w różnym stopniu pogłębiał ją podczas swojej edukacji. Nie każdy natomiast miał szansę poznać ją aż w tak szerokim zakresie jak ja. Obecnie patrzę na społeczność przez pryzmat celów i działań, które ludzie są w stanie podjąć, ale też wyzwań i zmian, do których dążymy. Myślę, że mam szersze spojrzenie na ludzi jako całość. Jeszcze niedawno miałam dylemat, które rozwiązanie byłoby dla ludzi lepsze, czy zasiłek czy OSL. Obecnie myślenie o zasiłku jest bardziej przeszkodą niż pomocą. Czysta relacja bez finansów byłaby bardzo pomocna. Poza tym, zwiększyły się moje umiejętności wystąpień publicznych. Była bariera, stres, ale potrafiłam to pokonać, spotkania w społeczności nie są dla mnie problemem. Tam jesteśmy na zasadzie partnerskiej,  siedzę a nie stoję, w trakcie staram się pytać o to, co mieszkańcy myślą, czekam na ich podpowiedzi, słucham ich głosu, to oni mają wpływ na zmiany w społeczności.

Proces pracy z mieszkańcami trwa od półtora roku, czy możemy mówić już o zmianach w społeczności?
Zmiany są, ale mało widoczne dla laika. Chyba nie nastąpił gwałtowny przełom, społeczność robi małe kroczki, zmiany są słabo dostrzegalne, ale za duży plus można uznać powstanie grupy liderów. Ludzie wzmacniają się, czują się silniejsi, odważniejsi, robią sami coraz więcej. Powoli udział mój i pracowników MOPS jest mniejszy. Mieszkańcy sami wychodzą z inicjatywą, proces jest systematyczny, nie dominują działania akcyjne.

Mieszkańcy byli Tobie przychylni, czy tak samo mogłaś liczyć na wsparcie ze strony instytucji, w której pracujesz?
Zawsze był ktoś, kto pomimo swoich obowiązków mi pomagał.  Pomoc zawsze pochodziła od osób z najbliższego grona, a prowadzone przeze mnie działania współpracownicy ci traktowali poważnie, wiedzieli czym się zajmuję, nie było mitów, zagadek na ten temat. Bardzo ważne jest dla mnie przychylne podejście do prowadzonej przeze mnie pracy ze społecznością wewnątrz Ośrodka. Jako ważny moment przyjmuję zaangażowanie Agnieszki Danilczuk, która otrzymała takie samo stanowisko. W związku z tym, że została zaangażowana w OSL zacieśniła się współpraca pomiędzy Działem Pomocy Środowiskowej, który ja reprezentuję, a Działem Integracji i Pomocy Specjalistycznej, w którym funkcję organizatora społeczności lokalnej pełni Agnieszka. To bardzo ułatwiło mi pracę.

Co podpowiedziałabyś osobom zamierzającym wdrażać model OSL?
Wiele zależy od organizacji pracy organizatora społeczności lokalnej. Ważne, aby organizator nie był sam, a OSL był formalnie gdzieś umiejscowiony. Kluczowe jest wpisanie stanowiska organizatora społeczności lokalnej w strukturę ośrodka oraz ważny jest przepływ informacji między pracownikami instytucji, trzeba mówić dookoła co się robi, na czym polega praca w społeczności, jakie wytyczono cele, żeby nie było niedomówień. Prawdą jest, że nie każdy chce się zaangażować, więc trzeba rozmawiać z tymi którzy chcą słuchać. Jeśli chodzi o społeczność, to trzeba pamiętać, że każda jest inna. Bardzo istotny jest etap diagnozy, spojrzenie na ludzi, otoczenie i  na nas samych. Diagnoza powinna być szczegółowa, dlatego w jej przeprowadzenie trzeba zaangażować wiele osób.  Po opracowaniu raportu, mapa zasobów i potrzeb powinna być wykorzystywana, żeby służyła swoim celom. W moim przypadku już wiem, że diagnoza wymaga pogłębienia. Gdybym miała zaczynać od początku, to mocniej skupiłabym się na diagnozie –  mniej ankiet, więcej spotkań z ludźmi, wywiadów. Gdy zaczynałam pracę w społeczności, trochę brakowało na to czasu, teraz bogatsza o doświadczenie trochę inaczej bym do tego podeszła.

Dziękuję bardzo za rozmowę.

Katarzyna Kobiałka – pracownik socjalny – organizator społeczności lokalnej w Miejskim Ośrodku Pomocy Społecznej w Puławach, od 3 lat pracuje na osiedlu komunalnym Wólka Profecka. Od marca 2011 do listopada 2012 r. uczestniczyła w pilotażowej fazie wdrażania modelu OSL w ramach projektu ,,Tworzenie i rozwijanie usług pomocy i integracji społecznej”. Udział w projekcie traktuje jako początek przygody z pracą ze społecznością. Obecnie realizowane zadania są dla niej przede wszystkim odskocznią od zbiurokratyzowanej pracy pracownika socjalnego, dostarczają ogromnej satysfakcji i zawodowego spełnienia.

Artykuł pochodzi ze strony www.osl.org.pl

Projekt „Tworzenie i rozwijanie standardów usług pomocy i integracji społecznej” współfinansowanym przez Unię Europejską w ramach Europejskiego Funduszu Społecznego.