Aktualności

Sąsiedztwo w obiektywie

Sąsiadki Doroty Maj z Żoliborza użyczyły twarzy dzielnicy. Ewenement w skali Warszawy pozwala zmierzyć się z żoliborską sąsiedzkością oko w oko.

Małgorzata Frydrych: – Zorganizowała Pani wystawę plenerową „Moje sąsiadki – Żoliborzanki w obiektywie fotografów”. W jaki sposób udało się pani połączyć sąsiedztwo, fotografie i Żoliborz?

Dorota Maj: – Żoliborz jest dzielnicą, która znana jest ze swojej historii, krótkiej ale intensywnej, z pięknymi kartami. To wartościowa architektonicznie zabudowa i wspaniałe plany, które niestety przerwała wojna. Budynki postawiono, ale klimat dzielnicy tworzą ludzie. Pierwszym takim impulsem były wizerunki dojrzałych pań. Zwróciłam uwagę, że wyglądają inaczej, zawsze są starannie ubrane, nawet przy niewielkich środkach finansowych dbają o wygląd. To jest taka staranność rodem z przedwojennej elegancji: zawiązana apaszka, założony figlarnie, czasem trochę na bakier, kapelusik, broszka przypięta do płaszcza. A ponieważ przez sporą część mojego zawodowego życia zajmowałam się lifestylem i modą, zwróciłam na to uwagę. Wykorzystywałam swoje doświadczenia zawodowe i pewnego rodzaju przyzwyczajenie do przyglądania się ludziom, zwłaszcza kobietom. W międzyczasie, kiedy pomysł w mojej głowie dojrzewał, odremontowano Park im. Stefana Żeromskiego na Żoliborzu. W nim również jest piękna kobieta – pomnik Aliny z dzbanem. Podzieliłam się swoim pomysłem na jakimś pokazie mody z Małgosią Niemen, bo przecież ona też mieszka na Żoliborzu. Mówię jej: Żoliborzanki są inne. Warto to utrwalić, warto zrobić wystawę. Jest nowe, wspaniałe ogrodzenie parku, stalowy parkan jak przy Ogrodzie Łazienkowskim, więc fantastyczne miejsce do plenerowych ekspozycji zdjęć. A ona… przyznała mi racje! I te dwa elementy: element przestrzeni publicznej i element idei wystawy zaczęły się już krystalizować, zmierzać ku sfinalizowaniu pomysłu na projekt. Wykorzystałam tu swoje doświadczenie dziennikarskie, znajomych. Zaprosiłam do współpracy przy tworzeniu tej wystawy znanych fotografów. Renomowane nazwiska, ale też profesjonaliści, ze specyficznym spojrzeniem na to, jak fotografują. Wiedziałam, że nawet jeśli fotografują modelkę, piękną kobietę, okładkową twarz, to zawsze widać w tej twarzy nie tylko piękno, ale widać również człowieka, osobowość, duszę. Zamiar, który nie jest zwerbalizowany, a który towarzyszył wystawie to „zawsze zdjęcie powinno mówić więcej niż słowa, które mu towarzyszą”.

M.F.: – Wystawa prezentuje kadry z życia Żoliborzanek czy Żoliborza?

D.M.: – Było dziewięć cykli tematycznych, ponieważ autorami było dziewięciu fotografów–artystów. Podałam im temat wystawy i dałam im wolną rękę. Pomysł przypadł im do gustu i zaczęli improwizować. Zdjęcia były bardzo różne. Cykl Krzysztofa Opalińskiego obejmował znane osoby jak Krystyna Zachwatowicz – Wajda, Alina Janowska, Katarzyna Milewska, Kasia Kowalska, Małgosia Niemen. Kadry impresyjne, typu Lomo, to był cykl Lidii Popiel. Zdjęcia wyglądają jak przypadkowo pstryknięte, o nieoczywistych kadrach. Uchwycone fragmenty rzeczywistości, które rejestrujemy, ale nie przechowujemy ich w pamięci. Fotografowała takie kadry, jakby wędrując ulicami rzucała spojrzenie w jakąś stronę i przez ułamek sekundy wychwytywała jakiś przypadkowy moment. Człowiek nie ma połowy twarzy albo głowy. Było jedno fajne zdjęcie Marka Straszewskiego, takiej dziewczyny w masce Kaczora Donalda, która w swoim ogródku żoliborskim miło spędzała czas i się wygłupiała. Były zdjęcia Jacka Poręby, refleksyjne portrety Ani Jopek. Cykl Andrzeja Świetlika, który fotografował fryzjerki i kosmetyczki pracujące w salonach na Żoliborzu. Uznaliśmy, że Żoliborzanki, to nie tylko osoby, które mieszkają na Żoliborzu, mają tam swoje mieszkania, pokój, buty i szczoteczkę do zębów. Jeżeli ktoś pracuje codziennie wiele godzin na Żoliborzu, to jest Żoliborzanką z racji przynależności czasowej bardziej niż przestrzennej. Przez zasiedzenie. Jest sąsiadką w takim specyficznym sensie. Mało słownikowym, ale takim realnym dla mieszkańców dzielnicy. Panie z Klubu Seniora „Promyk”, które fotografowała Marta Pruska, na początku nie chciały się zgodzić na sesję zdjęciową, a później na publikację, bo oczywiście zdjęcia była autoryzowane przez osoby, które są na nich. Kiedy przyszły na wernisaż, to zobaczyły swoje zdjęcia w dużym, imponującym formacie: metr trzydzieści, na metr siedemdziesiąt, a dziennikarze obecni na wernisażu chcieli je fotografować jeszcze na tle ich własnych zdjęć. To było wzruszające, kiedy kobiety, których uroda, urok jest już rzadko dostrzegany, bo żyjemy w czasach kultu młodości, znalazły się w centrum uwagi społeczności lokalnej. Przepiękna sekwencja zdjęć najmłodszych Żoliborzanek, które Krzysztof Dubiel latem, kiedy było ciepło, uchwycił na tle parkanu, na którym następnie powieszono fotografie.

Dalsza część wywiadu z Dorotą Maj na temat wystawy „Moje sąsiadki – Żoliborzanki w obiektywie fotografów”można przeczytać w publikacji wydanej przez Q Ruch Sąsiedzki prowadzony przy Centrum Wspierania Aktywności Lokalnej CAL pt. „Sąsiedzi nie gryzą. Czyli 20 lokalnych inicjatyw i nie tylko”(str. 32).

Książka opisuje lokalne działania w Warszawie i przeznaczona jest dla osób rozpoczynających działalność animacyjną w przestrzeni miejskiej. Z publikacji można dowiedzieć się w jaki sposób inni mieszkańcy, stowarzyszenia, grupy artystyczne i przedstawiciele lokalnego biznesu starają się ożywić i zmienić miejsce, w którym mieszkają i pracują. Autorzy za pośrednictwem tego zbioru dobrych praktyk pokazują kim są ludzie, którzy działają w Warszawie, jakie osiągnęli sukcesy, oraz z jakimi trudnościami musieli się zmierzyć.
Jeżeli chcesz ożywić swoje otoczenie ale brakuje Ci pomysłu lub masz pomysł ale nie wiesz jak zaangażować w niego swoich sąsiadów – ta lektura jest dla Ciebie!
Publikacja została wydana dzięki współfinansowaniu ze środków m. St. Warszawy.
Sąsiedzi nie gryzą. Czyli 20 lokalnych inicjatyw i nie tylko

Więcej o Q Ruchu Sąsiedzkim można dowiedzieć się ze strony internetowej www.inicjatywysasiedzkie.pl

Fot. Krzysztof Opaliński